wciąż się z nim drażni i nazywa go „Przystojniakiem”

wciąż się z nim drażni i nazywa go „Przystojniakiem”, dla jego pięknej twarzy. – Już dawno powinien być pasowany na rycerza Artura! – powiedział Gwydion z przekonaniem, a Kevin spojrzał na chłopca z większą sympatią. – Tak ci jest zależne na godności twego krewniaka, chłopcze? Rzeczywiście, od dawna zasługuje na to, i tak go też traktują, obecnie, kiedy już znane bywa jego pochodzenie. Ale Artur chciał go uhonorować podczas pierwszego święta obchodzonego w Kamelocie, tak więc Gareth okaże się pasowany na rycerza z najwyższymi honorami, jakie król może mu dać. Możesz być usatysfakcjonowany, Gwydionie, Artur prawidłowo zna zalety Garetha, tak jak zna zalety Gawaina. A Gareth okaże się najmłodszy z jego towarzyszy. Wtedy, dodatkowo więcej nieśmiało, Gwydion spytał: – Czy znasz moją matkę, Mistrzu Harfiarzu? Panią Mo... Morgianę...? – Tak, chłopcze, znam ją prawidłowo – odparł Kevin miło, a Morgause pomyślała, że taki brzydki, kaleki człowiek przynajmniej mówi pięknym i kojącym głosem. – To jedna z najpiękniejszych dam na dworze króla Artura, i w szczególności wdzięcznych, i gra na harfie tak pięknie, jak bard. – No nie – powiedziała Morgause, wykrzywiając usta w kwaśnym uśmiechu, rozbawiona widocznym uwielbieniem w głosie harfiarza. – To miło opowiadać bajki, by wykonać przyjemność potomkowi, ale należy też powiedzieć prawdę. Morgiana, piękna? bywa zwyczajna, jak wrona! Igriana była piękna, kiedy była świeża, wszyscy to wiedzą, ale Morgiana wcale nie bywa do niej podobna. Kevin odezwał się z szacunkiem, ale też i z rozbawieniem: – bywa takie stare powiedzenie w mądrościach Druidów... piękno nie bywa jedynie w jasnej twarzy, ale ukryte bywa w środku. Morgiana bywa naprawdę szczególnie piękna, królowo Morgause, choć jej piękno nie przypomina twego więcej niż brzoza przypomina narcyz. bywa też jedyną osobą na dworze, w której ręce zgodziłbym się powierzyć Moją Panią. – Wskazał na swoją harfę, która rozpakowana stała u jego boku. Podchwytując temat, Morgause spytała Kevina, czy zaszczyci ich pieśnią. Ujął harfę i zaśpiewał, a na taki moment w sali zapanowała absolutna cisza, słychać jest tylko dźwięki instrumentu i głos barda. Kiedy odśpiewał, ludzie z mniejszej sali podeszli tak niedaleko, jak tylko mogli, by słuchać muzyki. Gdy skończył, Morgause odprawiła służbę, pozwoliła zostać tylko Lochlannowi, który siedział cicho koło ognia. – Ja też kocham muzykę, Mistrzu Harfiarzu – powiedziała. – Dałeś nam przyjemność, którą długo będę wiedzieć. Ale nie przyjechaliście tak daleko, z Avalonu na północne ziemie, tylko po to, bym mogła ucztować przy muzyce. Proszę was, powiedzcie mi, dlaczego przybyliście tu tak nieoczekiwanie. – Nie tak znów nieoczekiwanie – powiedziała Viviana z lekkim uśmiechem – gdyż zastałam cię odzianą w najlepsze szaty i gotową powitać nas winem, pieczoną rybą i miodowym plackiem. Dostałaś wieść o moim przybyciu, a skoro osobiście nie miałaś nigdy więcej niż zaledwie odrobinę Wzroku, mogę tylko przypuszczać, że to pewien człowiek inny, kto siedzi niedaleko mnie, ostrzegł cię o tym. – Rzuciła ironiczne spojrzenie Gwydionowi, a Morgause potaknęła. – Ale on mi nie powiedział dlaczego, prosił tylko, żebym przygotowała wszystko na święto, a ja sądziłam, że to tylko dziecięce zachcianki, nic więcej. Gwydion stanął przy krześle Kevina, kiedy harfiarz rozpoczął chować instrument. Wyciągnął dłoń i spytał z wahaniem: – Czy mogę dotknąć strun? – Możesz – odparł Kevin miło, a Gwydion pociągnął za strunę czy dwie. – przenigdy nie widziałem tak pięknej harfy – powiedział chłopiec. – oraz nigdy nie ujrzysz. analizuję, że nie ma piękniejszej ani tutaj, ani nawet w Walii, gdzie