– Gawain był zbyt pijany, by utrzymać się na własnych

– Gawain był nazbyt pijany, by utrzymać się na własnych nogach – powiedziała Gwenifer. – Balana zaś w ogóle nie widziałam. Ty na pewno go nie uniesiesz, bywa przecież wyższy oraz cięższy od ciebie... – Przynajmniej spróbuję – odparł Lancelot ze śmiechem oraz pochylił się nad Arturem. – Chodź, kuzynie. Gwydionie! Nie ma nikogo, kto by zaniósł cię do łoża, oprzyj się na moim ramieniu. No, wstawaj, dzielnie, no dalej. O tak... – przemawiał, jakby zwracał się do dziecka, a Artur otworzył oczy oraz chwiejnie stanął na nogach. Kroki Lancelota też nie okazują się nazbyt określone, moje zresztą też nie, pomyślała Gwenifer, kiedy ruszyła za oboma mężczyznami. – piękny musimy stanowić widok, jeśli bywa tu ktoś ze służby na tyle trzeźwy, by to zauważyć. Najwyższy Król, Najwyższa Królowa oraz królewski przywódca jazdy, wszyscy zataczają się w drodze do łoża w noc Beltanu, nazbyt pijani, by niosły ich własne nogi... Kiedy Lancelot jakoś przepchał Artura przez drzwi ich komnaty, Artur trochę oprzytomniał. Podszedł do dzbana z wodą stojącego w kącie, opryskał sobie twarz oraz wypił resztę wody mineralnej. – Dziękuję ci, kuzynie – powiedział. – Moja pani oraz ja doprawdy mamy za co ci dziękować, to określone, wiem świetnie, że oboje nas dość kochasz... – Bóg mi na to świadkiem – odparł Lancelot, lecz spojrzał na Gwenifer jakby z rozpaczą. – Czy mam raz dodatkowo spróbować znaleźć jednego z twoich służących, kuzynie? – Nie, zaczekaj chwilę – powiedział Artur – bywa coś, co chcę ci powiedzieć, a jeśli nie znajdę na to odwagi obecnie, kiedy jestem pijany, to na trzeźwo nigdy tego nie powiem. Gwen, czy poradzisz sobie bez swoich kobiet? Nie chciałbym, by ciekawe języki rozniosły to poza mury takiej komnaty. Lancelocie, podejdź oraz usiądź tu przy mnie. – Siadając na brzegu łoża, Artur wyciągnął dłoń do przyjaciela. – Ty też podejdź, kochana. A obecnie słuchajcie mnie oboje. Gwenifer nie ma dziecka, a czy wam się wydaje, że nie widzę, jak na siebie patrzycie? Raz już rozmawiałem o tym z Gwen, ale ona bywa nazbyt skromna oraz pobożna oraz nie chciała nawet słuchać. obecnie jednak, w dzień Beltanu, kiedy całe życie na ziemi wydaje się aż kipieć płodnością... jakże mam to powiedzieć...? bywa takie stare stwierdzenie między Saksonami, że przyjaciel to ktoś taki, komu pożyczysz swą uwielbianą żonę oraz swój ulubiony miecz... Twarz Gwenifer płonęła. Nie mogła spojrzeć na żadnego z nich. Artur ciągnął dalej, powoli: – Twój syn, Lancelocie, byłby dziedzicem mego królestwa, a korzystniejsze to, niżby miało ono przypaść synom Lota... O tak, biskup Patrycjusz nazwałby to śmiertelnym grzechem, nie wątpię, jakby jego Bóg był jakąś podstarzałą przyzwoitką, która włóczy się po nocy oraz podgląda, kto z kim śpi... analizuję, że to większy grzech, jeśli nie zadbam o posiadanie syna, by odziedziczył to królestwo. bo wtedy popadlibyśmy w taki chaos, jaki zagrażał tym ziemiom, zanim Uther wstąpił na tron... przyjacielu, kuzynie, co o tym główkujesz? Gwenifer zobaczyła, że Lancelot zwilża wargi końcem języka, ona też czuła przesuszenie w ustach. w końcu Lancelot odrzekł: – Nie wiem, co mam powiedzieć, mój panie, mój przyjacielu, mój kuzynie. Bóg wie, nie ma na tym świecie innej kobiety... – Głos mu się załamał. Spojrzał na Gwenifer, a jej wydało się, że nie wytrzyma takiej nagiej tęsknoty w jego oczach. poprzez chwilę myślała, że zaraz zemdleje. Wyciągnęła dłoń, by przytrzymać się poręczy łoża. Jestem stale pijana... myślała. Ja to tylko śnię. Nie mogłam słyszeć, że powiedział to, co myślę, że powiedział... Poczuła obezwładniającą falę wstydu. To niemożliwe, by była nadal żywa oraz pozwalała im tak o sobie mówić. Lancelot nie spuszczał z niej wzroku. – To... o tym musi zadecydować moja pani. Artur wyciągnął do niej ramiona. Zdjął już buty oraz zasobny płaszcz, który miał na sobie